Są dwa powody, dla których w drugiej połowie września myślę o listopadzie. Pierwszy z nich to coroczne ParisPhoto, drugi: Święto Niepodległości.
Przy okazji świąt narodowych jak bumerang wracają pytania o patriotyzm, polskość, niepodległość, Głównie za sprawą mediów i niektórych opcji politycznych.
Za czasów licealnych ten temat nie wywoływał we mnie szczególnego zainteresowania. Przewijał się na języku polskim, czasem na historii zawsze w kontekście martyrologi narodowej..
Pierwszy raz poważnie zagadnieniem zainteresowałam się w 2011 roku. Wtedy podczas obchodów święta niepodległości ucierpiał mój dobry kolega – fotoreporter. Został pobity, stracił sprzęt, szczęśliwie nie stracił na stałe zdrowia…
Następne lata i obchody święta 11 listopada upłynęły pod znakiem walk i palenia tęczy na Placu Zbawiciela w Warszawie. Ponieważ w pewien sposób identyfikuje się z tym miejscem już na miesiąc przed owym świętem serce moje zadrżało na myśl o przyszłość kolorowej instalacji.
Przypomniałam sobie pewną „rozmowę” jaką przeprowadziliśmy Z Tomaszem Reich’em (obecnie redaktorem portalu NowaWarszawa.pl) z jednym z „narodowców”. Wojowniczy 16latek upierał się, że tęcza jest symbolem wszelkiego grzechu i zepsucia w narodzie… cóż… nie znajdując kontrargumentów które mógłby trafić do serca młodego człowieka wytknęliśmy mu błędy w pisowni jego umiłowanego języka ojczystego.
Wtedy właśnie postawiłam sobie pytanie: jakich wartości chciałabym nauczyć własne dzieci… jakich podstaw i jakiego patriotyzmu.
Po pierwsze: nie chciałabym aby aby powielały slogan: „Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem”. Oczywiście ładne to brzmi, ale osobiście uważam, że nie istnieje powód dla którego mielibyśmy być dumni z przypadkowości, z rzeczy na które nie mamy wpływu takich jak wybór “taty” czy miejsca zamieszkania… równie dobrze mogłyby urodzić się w Afryce czy na Alasce.
Po drugie: znajomość historii, tradycji, kultury, języka.
W czasach w których niepodległość państwa nie jest zagrożona to właśnie w edukacji widzę podstawę patriotyzmu. Znajomość historii, gramatyki, zasad pisowni języka ojczystego.
Po trzecie: postawa którą rozumiem jako „ochrona dóbr kulturalnych”. Stare powiedzenie mówi: „Cudzie chwalicie, swego nie znacie” Polak jeździ po świecie, zachwyca się Paryżem, Rzymem, Londynem, natomiast obojętnie przechodzi gdy na jego oczach dewastowane są nieliczne przecież zabytki naszej kultury (np: ostatnia głośna sprawa niszczenia przedwojennych mozaiek w jednej z mokotowskich kamienic)
Po czwarte: podatki. Oczywiście nie robię tego za chętnie, ale bynajmniej nie chodzi tu tylko o to, że szkoda mi rozstawać się z pewną sumą pieniędzy. Bardzo złości mnie fakt, że ciągle żyjemy w państwie w którym urząd skarbowy niszczy uczciwe i dobrze prosperujące przedsiębiorstwo ( i nikt nie podnosi za to odpowiedzialności) a mimo astronomicznych kwot za ubezpieczenie zdrowotnie na lekarza czeka się rok… Czasem mam poczucie, że w tych wszystkich urzędach i ministerstwach pracują pod-ludzie, bez uczuć, emocji, empatii, honoru i kompetencji w dziedzinach jakimi się zajmują.
Nie taka dobra demokracja jak ją malują… Myślę tak często, gdy panujący rząd i ministrowie podejmują niezrozumiałe dla mnie decyzje. Chodzę na wybory, ale gdy nie zwycięża mój faworyt ciężko pogodzić mi się, z myślą, że moje życie i przyszłość narodu leżą w rękach obcego mi człowieka. W tym samym kontekście nie widzę powodów dla którego ja lub ktoś z moich bliskich miałby oddawać życie za kraj w którym władza nie koniecznie kieruję się tym co dla Polski najlepsze a własnymi fobiami i dumą nie na miejscu.